Ciemność
spowiła znienawidzone przez Matta miasto, a wraz z nim i jego duszę.
Podkulił
nogi pod sam podbródek, i mamrocząc coś do siebie pod nosem, zaciągnął się
papierosem, ignorując oddech, łaskoczący jego kark. Aż miał ochotę się
roześmiać, że z taką łatwą ręką pogrzebał wszystkie swoje nadzieje. Zacisnął
drżące zęby na filtrze, strzepując popiół na pościel.
Musnąwszy
opuszkiem palców jego nagich pleców, wzdrygnęła się odrobinkę, lustrując go
wzrokiem. Był zimny i blady, jak trup w kostnicy. Zachodziła w głowę, ile mógł
czasu spędzić w tej brudnej wannie, bo argument „zamyśliłem się” nie
przekonywał ją ani odrobinę. Próbowała coś powiedzieć, otwierała i zamykała
usta, bezgłośnie przemawiając do ciemności, ale nie była w stanie wydobyć z
siebie żadnego konkretnego dźwięku. Czując suchość w gardle, oblizała
spierzchnięte wargi, tłumiąc tymczasowo pragnienie.
Usiawszy
obok niego ukradkiem, zabrała mu papierosa ze skostniałej dłoni i zapaliła,
krztusząc się śmierdzącym dymem. W otaczającej ich głuchej ciszy, ten głos
wydał się nienaturalnie głośny. Matt nie zareagował ani odrobinkę, zgarniając z
powrotem swoje katharsis, otarł się nieświadomie o jej dłoni, sprawiając, że
rytm jej serca przyśpieszył.
Z
głębokim westchnięciem opadła na poły „zużytej” przed dniem pościeli, i czując
intensywną woń spermy, w oczach zakręciły się łzy ni to smutku, ni to
zrezygnowania. Rzadko zdarzało się, że nie miała nic do powiedzenia, a teraz to
niemiłosiernie ją irytowało.
Matt
wstał nagle z miejsca, w którym zastygł nieruchomo, i prawie bezszelestnie,
jakby na palcach, po drodze zgarniając jeszcze jednego papierosa, pochylił się
nad jej wypranym z emocji ciałem i musnął ustami rozgrzane czoło. Czując
wędrujący po jej ciele p dreszcz, zajrzał jej wprost w oczy.
Nie
mogła pozbyć się wrażeniu, że niegdyś zielone oczy, teraz były ciemne, wyzbyte
wszelkich emocji, nienaturalne puste, jakby cała dotychczasowa radość życia i
błysk specyficznego szaleństwa, wyparowało. Dotknęła dłonią jeevesowej skóry,
opuszkiem placów nakreślając kontury niewielkiej blizny, która zdobiła jego
prawy policzek — pamiątkę po dzisiejszym dniu, jak się domyśliła.
Zaprotestował, odtrącając jej dłoń. Zamrugała parę razy, przełykając głośno
ślinę, aby chociaż na chwilę zagłuszyć palące ją pragnienie i sama nie
wiedziała, które było silniejsze — zaczerpnięcie jego, czy wody?
Matt wykrzywił usta w przepraszającym uśmiechu i aż zadrżała, zdając sobie
sprawy, że tak dobrze kontrastował z jej stanem emocjonalnym. Dopiero teraz nie
potrafiła pozbierać myśli. Zastanawiając się, czy fakt, że ON pojawił się w
mieście był głównym powodem dystansu, który ich dzielił, podniosła się na
łokciach i wyszeptała jego imię, starając się nie ubrać subtelnie w słowa
uczuć, zalegających w niej od dawna. Choć jego twarz znajdowała się tak blisko,
że gdyby Matt delikatnie się pochylił, zderzyliby się ze sobą czołami, miała
wrażenie, że obiekt jej westchnień był oddzielony od niej grubym, niewidzialnym
murem, przez który jej filigranowe ciało nie mogło się przebić.
Wyciągnęła rękę, próbując go dosięgnąć, ale Matt był szybszy. Objął delikatnie
jej drżące od emocji ciało, szepcząc do jej ucha coś niezrozumiałego
uspokajającym barytonem.
Kłamstwo!
To wszystko kłamstwo. Nawet ślepiec by się domyślił, że Mattem targały
gwałtowne emocje, które jednak nie sposób było odróżnić, gdy roztaczał wokół
siebie ten aż do bólu pożądany spokój. Każdy mówił „napij się, melisy,
ochłoniesz trochę”, ona wolała spijać smak jego ust, aby uspokoić skołatane
nerwy i zapomnieć. Tak! Przede wszystkim zapomnieć o dniu, kiedy ten
przeklęty diabeł w ludzkiej skórze zaś wpakował się do ich życia z brudnymi
buciorami!
Może
jednak powinna z nim porozmawiać w cztery oczy i powiedzieć wszystko co leżało
jej na sercu?
„A
do diabła z nimi”, mruknęła chwilę później w myślach, czują żelazny uścisk
Matta i jego spokojny, usypiający i rytmiczny oddech na karku. Jutro przecież
też jest dzień.
Matt
uśmiechnął się kącikiem ust, chowając twarz w jej miękkich włosach. Upiwszy się
niezidentyfikowanym zapachem jej szamponu, włożył dłoń pod jej koszulkę,
przedstawiającą myszkę Miki, westchnąwszy cichutko. Zacisnął pięć placów na
papierosie tak mocno, że o mało go nie zgniótł, zdając sobie sprawę, że krótkie
„przepraszam” nie chciało przejść mu przez gardło.
—
Jestem w ciąży — szepnęła cichutko, oplątując ciasno nogi wokół jego bioder.
Matt
spłodził sobie zmarszczkę na czole i nie mógł się nie zaciągnąć papierosem,
odrywając się od niej gwałtownie. Zlustrował ją uważnie spojrzeniem, kajając się
w myślach, że tego mu jeszcze do szczęścia brakowało.
—
Żartowałam, żartowałam. — Zachichotała cichutko i machnęła lekceważąco ręką,
jakby przeganiała niesforną muchę, rozładowując gęstą atmosferę, która się
między nimi narodziła.
—
Nie powinnaś stroić takich żartów — burknął Matt, wzdychając z ulgi, bo czuł,
że podskoczyło mu ciśnienie. — Byłbym najgorszym ojcem na świecie — skomentował
krótko, dobierając się do jej stanika.
—
Gorszym od twojego prawdziwego? — zainteresowała się, poruszając sugestywnie brwiami.
Prychnął
pod nosem.
—
Nie mam najmniejszej ochoty o tym rozmawiać — odparł i oderwał się od niej jak
oparzony. Przemknął tuż obok niej, jak paskudny cień bez żadnego kształtu i
zaciągnął się papierosem. Wiedziała doskonale, że był to temat tabu, którego
nigdy nie poruszał z własnej woli, a gdy już do robił było mu ciężko na sercu
jak diabli. Nie rozumiał, dlaczego akurat teraz o tym wspomniała. Miał ochotę
wyciągnąć broń z kabury i zgotować jej malowniczą śmierć, ale się powstrzymał,
zdając sobie sprawę, że nie było w tym żadnego sensu. Wszak zawsze była
nierozważna, zawsze plotła co jej ślina na język przyniosła. Zadygotał z zimna,
gdy nogi przeżyły spotkanie pierwszego stopnia z zimnymi kafelkami, do których
nieświadomie zawędrował.
—
Przepraszam.
Szept
przeciął ciszę, a gula, która ugrzęzła mu w gardle, stała się nie do pokonania.
Przebiegła
wzorkiem po jego plecach, pozbawionych jakikolwiek mięśni, którym był
wyposażony mężczyzna, którego gościła wczoraj w swoim łóżku. Stanęła na
palcach, wyczuwając jak Matt zastygnął w bezruchu pod wpływem jej ciepłego
oddechu. Przejechał powoli dłonią od jego karku, przez łopatki i linię
kręgosłupa, czując, że wypełnia ją najprawdziwsze pożądanie, gdy wyczuła gęsią
skórkę.
Oparłszy
głowę o jego ramię, wyszeptał cicho do ucha:
—
Tęskniłam.
Przez
dłuższą chwilę nie doczekała się żadnej odpowiedzi.
—
Ja też — mruknął Matt, i odsunąwszy się do niej, splatał ich palce ze sobą,
zaciągając do sypialni. Miała wrażenie, że czekała na te słowa całe wieki.
Zmarszczyła
brwi, przypatrując się jak desperacko próbuje drżącymi rękami pozbyć się z niej
garderoby, zaciskając mocno zęby na papierosie — kolejnym, który wypalił tego
dnia.
Wylądowała
na twardym łóżku, czując jak sprężyny wbiły się boleśnie w jej plecy.
Zignorowała ból, skupiając się na dłoniach Matta, które chaotycznie wodziły po
jej ciele, aby po chwili zacisnąć je na jej pośladach. Uśmiechnęła się
delikatnie i zachęcająco splotła ręce wokół szczupłej szyi chłopaka.
Ale
Matt znieruchomiał i zesztywniał.
—
Nie mogę — wszeptał cicho, obsypując popiołem pościel.
—
To jego zasługa, prawda? — zapytała, ujmując policzki Matta w dłonie.
Nie
musiał się odzywać, jego oczy mówiły za niego wszystko. Miała ochotę
zaprzyjaźnić swoją pięść z jego policzkiem, ale wiedziała, że to było bezsensu
— nie potrafiła się na to zdobyć, bała się, że może uszkodzić strukturę jego
twarzy. Wyswobodziła się z jego uścisku, odnajdując po omacku ubrania.
„Jesteś
planem b”, złośliwy głosik wciąż i wciąż powtarzał to w jej głowie. „Och,
zamknij się”, jęknęła, nie wiedząc, czy aby na pewno nie wymówiła tych dwóch
słów na głos. Tak bardzo starała się, aby wygospodarować w jego sercu miejsce
dla siebie, że nawet zdążyła zapomnieć, gdzie zacierała się granica. Fascynacja
zmieniła się w obsesję, tak dokuczliwą, że za wszelką cenę starała się, aby
Matt przestał myśleć o swojej pierwszej platonicznej, młodzieńczej miłości —
mimo że wmawiał sobie, że nigdy nie istniała — ale nie potrafiła dokonać
tego cudu.
Zaśmiała
się cicho z własnej naiwności, rzucając ostatnie ukradkowe spojrzenie Mattowi.
Wielokrotnie chciała go zapytać, co on ma czego ona nie ma, ale nie potrafiła,
bojąc się prawdy, która zmasakruje jej ciało o wiele bardziej precyzyjnie niż
jakiekolwiek chirurg-weteran.
—
Do widzenia, Matt.
Po
jej policzku popłynęły łzy, gdy usłyszała ciche „nie trzaskaj drzwiami, gdy
będziesz wychodzić”.
Kurwa!
Kurwa! Kurwa!
Linda
uśmiechnęła się nieświadomie, zdając sobie sprawę, że wywinęła się od
najsmutniejszego seksu w życiu. Ale nie wyładowała swoich emocji na bogu ducha
winnych drzwiach. Wyszła z mieszkania cicho, bezszelestnie, nie pozostawiając
po sobie żadnego śladu, tak jakby wcale jej tu nie było.
Produkowanie w nocy jest takie piękne. Kij, ze miałam notatki porządkować. Paradoks jest moim nałogiem, tylko, ze mój diler się opieprza *jęczy niezadowolona* i rzadko dawkuje. No, ale za to produkt z najwyższej półki.
OdpowiedzUsuńNawet polubiłam laskę, mogłaby być z niej niezła towarzyszka dla Matta, no, ale wybacz malutka nie wyjdziesz z świata yaoi bez szwanku. My zastawiamy swoje niezboczone "ja", a ty porzuciłaś miłość. Masz pół litra na pociechę i możliwość patrzenia na cudowne seksy tych panów. Otrzyj łezkę i przygotuj się na intensywny ślinotok, tudzież krwotok. Zobaczysz jeszcze trochę i będziesz im na gwiazdkę lubrykanty wysyłała.
Iysu moja, żono kochana jam Cię kocham i nie wiem, jak możesz siąść i jebnąć od tak kolejny majstersztyk, nauczaj mistrzu. Pomijając błędy bo mówiłaś, że będą i chu, co mnie to obchodzi to takie:
— Tęskniłam.
Nie doczekała się odpowiedzi.
— Ja też — mruknął Matt
Jak mruknął to się doczekała ;) ale seksu sie nie doczekała, więc biedactwo.
Jessssssu jak zawsze jak juz sie wypowiadam dłużej to mój komentarz można czytać od końca, środka, od lewej, prawej, a nawet w poprzek i i tak nie ma on sensu, no ale wał z tym, późno, nie? Nie, ja tez nie uważam, że to coś usprawiedliwia.
Kocham i ślę swą upośledzoną miłość :*
Chce ich seksu! Opisanego seksu!
Fajne :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie.
Mam konkurs, może cię zaciekawi?
jatyinaszezycie.blogspot.com
Widzę, że opierdaling się uskutecznia. Wiedz, że przyszłam powiedzieć, że chce mi się spać, nie umiem na kolosa, ale jebać wszystko i idę spać. Dobranoc
OdpowiedzUsuńA i chce seksu ich, opisanego. Seksu kurna.
OdpowiedzUsuń